piątek, 13 czerwca 2014

Smutek, radość, płacz i uśmiech. Koniec roku szkolnego coraz bliżej. Walczmy o oceny .

Nareszcie trochę chłodniejszy dzień. Z rana pojechałam autobusem do szkoły ,poszłam pod klasę po czym się dowiedziałam że nie ma pierwszej lekcji czyli angielskiego. Następna matematyka na której miałam się w końcu dowiedzieć co będę mieć na koniec. Byłam ciągle pewna, że nauczycielka wystawi mi dobry. Pani wystawiała oceny przy czym usłyszałam "Kaja do tablicy,przykład trzeci.." Podeszłam spokojnym krokiem , wzięłam kredę i myślałam tylko o tym żeby mieć na koniec cztery i czas poświęcony przez mojego dziadka nie poszedł na marne. Chciałam żeby zobaczył ,że umiem .Chciałam żeby był dumny ze mnie...i ,że te wszystkie godziny nie poszły w las. Zaczęłam pisać. Przepisałam równanie na lewą część tablicy po czym stanęłam jak słup trzymając się lewą ręką za kieszeń spodni. Wpatrywałam się w równanie chwilę czasu. Chwilę po tym podeszła nauczycielka i powiedziała jak mam zacząć . Zrobiłam równanie,wyszedł wynik....Po czym usłyszałam gdzieś z daleka z klasy ,że na samym początku ( na samym początku !!) się pomyliłam. Byłam zmuszona żeby wszystko zmazać i zacząć od nowa."Załamka". Pomyłka na początku działania zaważyła o całej reszcie..nie wiedziałam jak je rozwiązać. Stałam tam dalej zakryta włosami z kredą w dłoni przytkniętej do tablicy ,stukałam nią .Wtedy usłyszałam "Kaja z ocen nie wychodzi ci niestety cztery..przykro mi,ale muszę ci postawić trójkę".Klasa wołała "Niech pani da jej cztery ,zawsze jest przy tablicy,stara się". Zobaczyłam panią patrzącą się na mnie. Po chwili namysłu już widziałam ,że straciłam szansę na wyższą średnią ,uznanie w oczach dziadka,rodziców...że się starałam,że potrafię.Oczy zrobiły się mokre, napłynęły mi łzy,ręce się trzęsły jak cała reszta mnie ale stałam schowana za moimi długimi włosami.Próbowałam nie płakać, nie chciałam żeby ktoś zauważył. Łzy po policzkach jeszcze nie płynęły..."Kaja ,coś się tak zacięła ? Usiądź.." mówiła nauczycielka po czym odłożyłam kredę. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku kiedy wracałam do ławki. Nie wspomniałam o tym ,że na początku lekcji nauczycielka kazała się przesiąść z samego końca do środkowego rzędu na sam początek. Siadając rozryczałam się jak głupia, jak małe dziecko które nie dostało lizaka...Zasłoniłam się znów włosami. Kreski czarnym eyelinerem rozmyły mi się całkiem,miałam dookoła oczu czarną wodę która spływała z łzami. Czułam się źle, cała klasa musiała patrzeć jak niby twarda z pozoru osoba płacze a wręcz ryczy z głupiej oceny. Kiedyś bym się cieszyła ,że mam trzy. Kiedyś cieszyłam się ,że z kartkówki dostałam ocenę dwa . Teraz mnie to nie satysfakcjonowało. Niestety. Płakałam ,koleżanka z ławki przede mną próbowała mnie pocieszać ,że wszystko będzie dobrze.. Jak ma być dobrze? Kiedy ,Gdzie? Jak to już było wpisane ..wpisane długopisem .Dała mi chusteczkę ,wydmuchałam nos. "Kaja ! Będzie dobrze. W następnym roku masz mieć cztery, będziesz mieć cztery ! Ja i tak jestem z ciebie dumna ,słyszysz!?" Mówiła kobieta siedząca za biurkiem . Miałam wrażenie jakby słowami"...masz mieć cztery .." rozkazywała mi. Przytaknęłam na jej słowa .Miałam całe oczy czerwone. Lekcja się skończyła. Wszyscy wyszli z sali udając się na następną lekcję. Ja w inny kierunek - łazienka. Stanęłam przed brudnym lustrem i popatrzyłam na siebie.Wytarłam oczy z czarnego tuszu po kreskach, wytarłam nos. Zorientowałam się ,że mam cały dekolt i szyję pokrytą czerwonymi kropkami. Nie wiem od czego tak .Jak wychodzę z pod prysznica też tak mam. Dziwne. Zeszłam na niższe piętro gdzie była moja klasa. Leciały pytania "Czemu płaczesz?", "Co się stało...?" Usiadłam w odosobnieniu żeby to sobie przemyśleć . Po co ta szopka? Czemu się popłakałam ? Czy to na prawdę było dla mnie takie ważne ,że dosłownie wylałam to z siebie przez co pokazałam wszystkim jak bardzo jest mi źle? Sama nie wiem. Wyciągnęłam zeszyt z francuskiego żeby douczyć się na kartkówkę. Mój kolega ,przyjaciel powtarzał mi ciągle ,że będzie dobrze. Uśmiechał się co też mnie trochę rozweseliło. Weszliśmy do sali. Okazało się, że pani pyta...Modliłam się żeby mnie nie spytała ,ta jedynka mogłaby tak pogorszyć moją ocenę ,że miałabym z dwójki niedostateczny ! Ciągle powtarzałam tekst. Powtarzałam,powtarzałam. Nie spytała mnie. Koniec lekcji. Byłam tak szczęśliwa ,że mnie nie spytała ale ciągle byłam zła na matematykę...Nie udało się .Pierwsze pytanie w domu jak powiedziałam, że to dla dziadka itp itd..."A co miałaś za to dostać?" Aż...cholera. Niby dostać coś miałam ale to już nie chodziło o to. Chodziło o samą satysfakcję ! O to, że ja potrafię !No cóż..może jednak nie. 

Życzę wszystkim osobom walczącym o oceny żeby im się udało. Ja próbowałam .Mimo ciągłej aktywności na lekcji kiedy to zawsze byłam przy tablicy nie udało się. Nadzieja która umiera ostatnia w tamtej chwili umarła. Pokazałam to płaczem. Walczcie o oceny, dla samej satysfakcji. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za każdy komentarz i obserwację :)