O nie! Czujesz to? Czy czujesz? Skup się na swoich stopach i
dłoniach… Już rozumiesz? Czy teraz wiesz już, o co mi chodzi? Nie? Otóż chodzi
o Złe Zimno. O tę okrutną istotę, którą spotykamy w postaci fizycznej i
psychicznej, która nas osłabia, usypia, zabiera radość z życia… Czy jednak
Zimno zawsze było złe? Ja oraz Fmo mamy swoją teorię… Poniżej przedstawiamy
opowiadanie o początkach Zimna oraz wytłumaczenie, dlaczego stało się Złym
Zimnem. Mamy nadzieję, że przypadnie Ci do gustu ;)))
Złe Zimno – Jak powstało?
Dawno, dawno temu,
kiedy świat był podzielony jedynie na wioski i malutkie miasta, zdarzyło się
coś niesamowitego! Nikt się tego nie spodziewał. Sytuacja zmieniła bieg życia
całego świata, zarówno ludzi, jak i zwierząt. Przez wieki panowało ciepło i
każdego dnia świeciło słońce. Rzadko kiedy pojawiały się chmury. Lecz nawet
jeśli wyszły, temperatura zostawała niezmienna. Noc zapadała bardzo późno,
dlatego dzieci i dorośli większość dnia spędzali poza domem. Dzieci, zarówno te
młodsze, jak i starsze, miały mnóstwo zajęć. Bawiły się ze zwierzętami, szukały
ciekawych przedmiotów przy swoich wioskach. Jednak najciekawsze było
obserwowanie ryb w strumieniu. Rzucały im stare kawałki chleba, czy też inne
jedzenie, które nie nadawało się już do spożycia przez ludzi. Dzieciaki
wchodziły do strumienia i goniły wodne stworzenia. Rodzice często ich
przestrzegali, żeby uważać, bo to nie bezpieczne. Dno było śliskie od glonów, a
nurt niektórymi dniami był bardzo silny. Starsi wykonywali swoje roboty.
Najczęściej mężczyźni pracowali w polu a kobiety w domu, zajmując się dziećmi.
Pewnego dnia Rafael, młody chłopak, brodził nogami w
strumieniu. Stał nieruchomo, bo z nieba zaczęły spadać okruszki. Wyglądały jak
okruszki chleba. Były bardzo białe. Kiedy spadały na jego dłonie bardzo szybko
się topiły.
-Mamo! - Krzyczał przeraźliwie.
-Co się stało, Rafael?
Chłopiec wskazał palcem na niebo. Matka przerażona zaczęła
krzyczeć:
-Do domów! Wszyscy do domów! Klątwa! To Mróz!
Kiedy większa grupa ludzi zebrała się w jednym z domów
starzec siedzący przy piecu opowiedział historię o klątwie...
- Jest to klątwa rzucona na Teresę, dawną Królową...
Wszyscy słuchali z zaciekawieniem. Szczególnie dzieci.
--------------------------------------------------------------------
Pewnego dnia
rozeszła się wiadomość, że z Królowa ma wydać potomka. Jej mąż, bogaty i
dostojny Król modlił się całymi dniami aby to był syn. W końcu do królewskiego
pałacu przybyła wróżka. Chwilę rozmawiała z obojgiem przyszłych rodziców, aż w
końcu została sama z kobietą. „Czarownica” (bo tak też ją nazywali) wyciągnęła
ze swojej kieszeni złoty łańcuszek, na końcu którego zawieszony był równie
złoty pierścień. Był gruby i ciężki. Chwilę trzymała go w ręce i coś szeptała
do siebie pod nosem. Po chwili poprosiła o lewą rękę Królowej. Zaczęła wróżyć.
W części kulminacyjnej gdzie pierścień miał przepowiedzieć płeć dziecka ręka
jej zadrżała.-Coś jest nie tak – powiedziała wróżka z niepokojem. -
Spróbujmy jeszcze raz. Bardzo przepraszam.-Nic się stało, proszę się nie denerwować.-To naprawdę zaszczyt, że mogę wróżyć tak pięknej kobiecie.Teresa ( bo tak właśnie miała na imię królowa) uśmiechnęła
się i znów wyciągnęła dłoń. Tym razem ręka kobiety nie drgnęła ani na chwilę!
Pierścień choć gruby zaczął się kołysać niczym wahadło zegara. Prawo, lewo...-Chłopiec – powiedziała staruszka.-Chłopiec?-Chłopiec, tak – powtórzyła raz jeszcze.Przyszła matka uśmiechnęła się. Była bardzo szczęśliwa. Już
chciała wybiec z sali i przekazać wiadomość swojemu mężowi kiedy starsza
kobieta złapała ją za rękę i powiedziała:-Chłopiec.-Tak, wiem. Już pani mówiła. Czy mogę przekazać wiadomość...Lecz przerwała jej staruszka.-To nie będzie zwykły chłopiec. To będzie coś czego nie zna
nikt z nas. Nawet ja! Coś co zmieni bieg naszego życia.Teresa jednak nie chciała słuchać tych „bredni”. Wybiegła i
uwiesiła się na szyi Króla.- Zygmunt! Syn! Będziesz miał syna! – Krzyczała radośnie.- Tak się czeszę!Na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że Król bardzo
się cieszy. Minęło niecałe 9 miesięcy. Termin porodu zbliżał się wielkimi
krokami, jak ludność pod pałac królewski. Faktycznie, zebrało się już mnóstwo
osób. Każdy chciał zobaczyć na własne oczy potomka. Dziecko, które kiedyś
zasiądzie na tronie. Mijały godziny, lecz na balkon nadal nie wychodziła para
królewska. Firany były zaciągnięte jak zawsze. Do tego wielkiego budynku ledwo
wpadał choć promyk słońca. Komnata królowej była zaś całkiem zaciemniona.
Twierdziła, że wychodzi okazyjnie, bo słońce źle działa na jej cerę. Dlatego
była trupio blada! Podczas ciąży też nie wychodziła. Siedziała w swojej ciemni,
co na pewno nie było zdrowe. Poddani czekali i czekali. Zza jednej z firan wyjrzała
kobieta.-Dalej czekają, Pani... - szeptała.
-Wezwijcie lekarzy i Maga X, szybko! - krzyczała ze łzami w oczach.Pierwsi weszli lekarze. Byli przerażeni. Dziecko było
chłopcem jak wywróżono, ale było też z nim coś nie tak. Nie było to zwykłe,
zdrowe dziecko. Nikt nigdy niczego takiego nie widział! Dziecko było
przezroczysto – niebieskie. Nie miało palców u rąk ani stóp. Przy narodzinach
było ciepłe, lecz teraz...coś się zmieniło. Próbowali dotknąć dziecko dłużej niż
sekundę, ale parzyło! Parzyło czymś czego nie znali. Miało oczy koloru morza a
na brzuchu widniał dziwny znak.Lekarze ubrani w specjalne skafandry, robili różne testy. Do
sali wpadł mag. Człowiek ten o nadprzyrodzonych mocach był nazywany „Magiem X”.Złapał lekarzy za ramiona i odepchnął na bok. Stanął przed
dzieckiem. Zrobił wielkie oczy. Zaczął krzyczeć:-Klątwa! Przepowiednia! Uciekajcie! Ratujcie się, póki
możecie!Machał rękami w różne strony. Wybiegł na balkon krzycząc do
tłumu:-Uciekajcie! Szybko! MRÓZ! ZIMNO!Nikt jednak nie wiedział o co chodziło starcowi. Nie znali
słowa „zimno” ani „mróz”. Wrócił do pomieszczenia krzycząc i powtarzając ciągle
te słowa. Wszyscy zebrani pytali, co to znaczy. On tłumaczył:-Wszystko ma swoje przeciwieństwo! Woda jest mokra a piasek
suchy. Dzień jest jasny a noc ciemna. Rozumiecie? A wiecie, co jest
przeciwieństwem ciepła? To dziecko! Mróz, bo tak właśnie się nazywa! Inaczej
Zimno. Czasami jest bardzo niewinne, ale czasami groźne jak sztorm na morzu!Patrzyli na niego ze zdziwieniem. W tym momencie, służąca
odsłoniła zasłonę. Na dziecko padły promienie słońca. Zaczęło się rozpływać.
Jego matka krzyczała machając rękami. Po dziecku została tylko mokra plama
-------------------------------------------------------------------
-Tak to właśnie było, moje dzieci – mówił starzec – on wrócił. Zasypie nas białym puchem, zimnym i nie miłym. Strumień zamarznie a plony zostaną utracone. Legenda głosi także, że dziecko było takie ponieważ jego matka podczas ciąży nie wychodziła na słońce. Siedziała w ciemnym pomieszczeniu.Rafael wstał oszołomiony i spojrzał przez okno. Na szczycie góry, za strumieniem, zobaczył postać. Był to mężczyzna (rozpoznał po budowie ciała), a obok stał koń. Wielki zimnokrwisty rumak. Choć postać była słabo widoczna, chłopiec patrzył nie odrywając wzroku. Po chwili podeszła do niego matka. Ten odwrócił się do niej mówiąc, że na szczycie góry ktoś stoi. Znów się odwrócił i wskazał palcem...ale tam nikogo nie było.-Musiało Ci się zdawać, synku. Chodźmy spać! - Mówiła spokojnie.Kiedy chłopiec szedł do łóżka matka popatrzyła przez okno, raz jeszcze. Na szczycie góry naprawdę ktoś stał. Rozpoznała go. Był to Mróz. Zimno który panowało na świecie wracało z każdym rokiem. Zaczynało się w połowie Listopada, lecz różnie z tym było. Mróz wraca co roku. Patrzy na nas mściwie z góry. Obok niego stoi jego rumak. Kiedy nastaje wiosna a śnieg się roztapia...roztapia się również on.
-------------------------------------------------------------------
-Tak to właśnie było, moje dzieci – mówił starzec – on wrócił. Zasypie nas białym puchem, zimnym i nie miłym. Strumień zamarznie a plony zostaną utracone. Legenda głosi także, że dziecko było takie ponieważ jego matka podczas ciąży nie wychodziła na słońce. Siedziała w ciemnym pomieszczeniu.Rafael wstał oszołomiony i spojrzał przez okno. Na szczycie góry, za strumieniem, zobaczył postać. Był to mężczyzna (rozpoznał po budowie ciała), a obok stał koń. Wielki zimnokrwisty rumak. Choć postać była słabo widoczna, chłopiec patrzył nie odrywając wzroku. Po chwili podeszła do niego matka. Ten odwrócił się do niej mówiąc, że na szczycie góry ktoś stoi. Znów się odwrócił i wskazał palcem...ale tam nikogo nie było.-Musiało Ci się zdawać, synku. Chodźmy spać! - Mówiła spokojnie.Kiedy chłopiec szedł do łóżka matka popatrzyła przez okno, raz jeszcze. Na szczycie góry naprawdę ktoś stał. Rozpoznała go. Był to Mróz. Zimno który panowało na świecie wracało z każdym rokiem. Zaczynało się w połowie Listopada, lecz różnie z tym było. Mróz wraca co roku. Patrzy na nas mściwie z góry. Obok niego stoi jego rumak. Kiedy nastaje wiosna a śnieg się roztapia...roztapia się również on.
A czy Ty masz teorię? Śmiało, podziel się!