poniedziałek, 18 maja 2015

Uwaga, czarne myśli! Obecny nieład! Czytasz na własną odpowiedzialność!

Strasznie potrzebuję coś komuś napisać. Potworne uczucie. Ssie mnie od dobrych kilku dni. Problem w tym, że nie bardzo wiem, jak to przekazać. Nie chcę się narzucać. I boję się reakcji tego kogoś. Zależy mi na tej osobie, a moje słowa mogą sprawić, że bez wzajemności (chwilami mam wrażenie, że już tak jest). Może jestem zbyt uciążliwa? Może powinnam trochę zluzować? Rany, pewnie nie rozumiesz o co chodzi. Ale nie martw się. Ja też. Znaczy… coś rozumiem. Niewiele więcej od Ciebie czytelniku. Niestety, nie wytłumaczę tego, co sama rozumiem. Nie napiszę skąd ta cała sytuacja. Trochę mnie ona przygnębia. Widzę mętlik. Chociaż nie… to jednak chaos w najczystszej postaci. Co ja mam ze sobą zrobić? Rany, gdybym mogła się cofnąć w czasie. Ewentualnie zapomnieć i żyć swoim całkiem nudnym i bezproblemowym życiem (przynajmniej z dzisiejszej perspektywy – ja sprzed miesiąca zapewne zaprzeczyłaby temu stwierdzeniu). I co? Widzę, jak przez Twoją głowę przelatuje pytanie „Jakie problemy może mieć piętnastolatka?”. Ano różne. Niektóre z nich być może nigdy Cię spotkały. Mnie też nie spotkały Twoje problemy. Wcale nie muszą mnie spotkać. Walczę z własnymi. Walczę, mimo że dla kogoś innego ta sytuacja nie byłaby postrzegana jako kłopot. To poniekąd piękne. Ta różnorodność. Każdy z nas widzi świat inaczej. Ja chwilowo postrzegam go w ciężkich odcieniach szarości. Niestety, coraz ciemniejszych. Chociaż chwilami mam wrażenie, że zaczyna się rozjaśniać, to teraz już wiem – to nic. To z czym się borykam po prostu na moment staje się niewidoczne. Ale wciąż gdzieś jest. Nieważne, że próbuję ignorować. Mama zawsze mi powtarza, że problemy rozwiązują się same. A co z tym? Wymagam za dużo? Jestem niecierpliwa? „Daj czasowi czas” – ponownie słyszę w głowie moją mamę. Nie informowałam jej o tej sprawie, ale właśnie to by mi powiedziała. Ech… Za dużo odczuć, za dużo pragnień, wszystkiego za dużo! I wciąż się kumuluje. Najgorsze, że wcale nie chcę witać tych uczuć, tych emocji i tych myśli. Pozwoliłam sobie odczytać jedną z nich i nie zamierzam robić tego kolejny raz. To, co mi przekazała, nie ma sensu. Nie chcę tego. To zbyt dużo zmieni. A ja jestem tchórzem. Boję się zmian. Już drugi raz piszę o strachu. Jestem sobą zdegustowana. Chciałam podążać inną ścieżką. Chciałam być silna, odważna i otwarta. Na którym odcinku mojej wędrówki wybrałam zły kierunek? Właśnie uderzyło mnie pytanie: dlaczego potrafię pomóc innym, a nie radzę sobie sama ze sobą? To frustrujące. Idę spać. Nie wiem, co zrobić. Jutro też nie będę wiedziała. Czy kiedykolwiek dostanę szansę rozwikłania tego, co mi tak ciąży? Nie, stop. Wróć. Właściwym pytaniem jest: czy kiedykolwiek [JA] dam sobie szansę rozwikłania tego? Oby. Może wtedy siedzący we mnie tchórz stanie się mniejszy. A ja będę o krok bliżej do spełnienia swojego „silna, otwarta, odważna”. Albo i nie. Pozbycie się tego wymagałoby wyłożenia kawy na ławę, napisania osobie wspomnianej na początku, co mi ciąży na sercu. Na to się nigdy nie zdobędę. Wybacz Dizaku, gnębię Cię, moją najbliższą przyjaciółkę, niszczę siebie samą. Ale wyjdzie Ci to na dobre. W końcu nie ma zniszczeń, których nie da się naprawić. Po prostu na niektóre zniszczenia nikt jeszcze nie wymyślił rozwiązań. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za każdy komentarz i obserwację :)